Zawsze nie mogłam męża zachęcić by pomógł naszemu synowi Antkowi pomagać przy odrabianiu zadań domowych. Zawsze się migał, że albo jest zajęty, albo że nie zna się na lekturach z języka polskiego tak jak ja. Obydwoje pracowaliśmy, a to ja oprócz gotowania obiadów i ciągłego prania musiałam siedzieć z Antkiem nad lekcjami.
Nastał w końcu ten moment, kiedy mąż nie mógł się wymigać po raz kolejny. Mimo wszelkich chęci, nie byłam w stanie powiedzieć synowi co to są falowniki, przekładnie i softstart. Zadanie z fizyki mnie przerosło, a sam Antoś nie miał pojęcia co to jest. Pytanie pani ze szkoły na temat co dzieci wiedzą na temat takich przedmiotów jak falowniki, przekładnie i softstart było idealnym chwytem, by w końcu mój mąż zajął się synem.
Po pierwszej mojej prośbie ojciec mojego syna dalej próbował się wykręcić. Podkreślał, że nic nie pamięta ze szkoły, a samo zadanie należy do łatwych i nasz potomek powinien sobie z nim szybko poradzić. Nie poddawałam się i całe popołudnie męczyłam go, by wytłumaczył Antoniemu jak używa się falowniki, przekładnie i softstart.
Mąż poddał się. Zajrzał do podręczników syna i zobaczył jaki temat właśnie omawiają. Z początku szło im to opornie. Antek stwierdził, że mama lepiej tłumaczy mu niezrozumiałe pojęcia. Wolałam jednak nie wkraczać do akcji, gdyż wtedy wszelkie moje starania spełzły by na niczym. Bardzo chciałam, żeby mąż w końcu zrozumiał, że powinien dbać o lepszy kontakt z chłopcem.
Mimo wszelkich obaw zadanie zostało rozwiązane, a Antek za aktywność na fizyce przyniósł do domu piątkę. Co ciekawe nie powiedział to mi, tylko od razu podbiegł do taty i podziękował mu za pomoc. Widziałam, że mój mąż, mimo iż tego nie pokazywał, był bardzo dumny z siebie. Ja natomiast osiągnęłam to, co chciałam. Bez słowa mój mały i duży mężczyzna poszli do pokoju i zaczęli wspólnie odrabiać lekcje.