Powierzono mi ogrodzenia.

Co mają ze sobą wspólnego ogrodzenia, rusztowania i walce? Wszystkie wymienione przeze mnie rzeczy zmieniały moje życie. Zacznę od początku. Zaraz po studiach rozpocząłem prace w firmie budowlanej. Powierzono mi ogrodzenia. Byłem odpowiedzialny za realizację zamówień, doradzałem klientom. Było to niesamowicie nudne zajęcie. Pewnego dnia jednak kupnem ogrodzenia zainteresowała się piękna dziewczyna. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Kiedy zdobyłem jej numer telefonu byłem wniebowzięty. Po kilku miesiącach byliśmy parą. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Jej rodzice nie akceptowali mnie jednak. Uważali, że powinna znaleźć sobie kogoś z przyszłością. Kiedy powiedzieliśmy, że chcemy się pobrać stwierdzili, że nie wesprą nas w żaden sposób. Powiedzieli, że teraz musimy sobie radzić sami. Mnie przeniesiono na rusztowania. Byłem odpowiedzialny za ich projektowanie i sprzedaż. Nie było to ciekawsze zajęcie od sprzedaży ogrodzeń, ale dostałem podwyżkę, która pozwoliła szybko odłożyć pieniądze na ślub. Pewnego dnia pracując przy montażu rusztowania podsłuchałem rozmowę robotników o tym, że w dużym lotku do wygrania jest czternaście milionów złotych. Przypomniało mi się, że noszę w torbie czysty kupon. Wyciągnąłem go, jednak żadne numery nie przychodziły mi do głowy. Postanowiłem, że spiszę numery wybite widoczne na rurze rusztowania. Wieczorem okazało się, że wygrałem czternaście milionów. Byliśmy bardzo szczęśliwi, bo mogliśmy w końcu kupić własny dom. Urządziliśmy się w nim wygodnie, kupiliśmy dwa samochody, a resztę pieniędzy przekazaliśmy na cele charytatywne oraz koparki i walce, które chciałem teraz wynajmować. Rodzice mojej żony, którzy po wygranej znów się do nas zbliżyli, widząc co robimy z pieniędzmi powrócili do poprzedniej postawy. My byliśmy mimo to szczęśliwi. Mieszkaliśmy w wielkim domu. Mieliśmy kilka kotów, duży ogród. Walce i koparki, które wynajmowałem dawały nadspodziewanie duży dochód. Z czasem oszczędziliśmy bardzo dużo pieniędzy. Mogliśmy sobie pozwolić na coroczne wczasy w dalekich krajach. Po dziesięciu latach pracy w Polsce wraz z nowonarodzonym synkiem wyjechaliśmy i zamieszkaliśmy w Barcelonie. Do dziś nie mogę uwierzyć w szczęście, które nas spotkało.