Jakiś czas temu zacząłem zastanawiać się nad realiami handlu bransoletkami na europejskim rynku. Jadąc trolejbusem mogłem na spokojnie przemyśleć różne aspekty tego rozległego rynku. Nie mając jednak zbyt wiele czasu na takie dywagacje musiałem odłożyć je na później, niestety miałem inne zajęcia. Mimo tego zdołałem dojść do bardzo konkretnych wniosków które mogą zmienić poglądy wielu ludzi. Postanowiłem że moje przemyślenia muszą zostać ujawnione bez żadnej cenzury.
W tym tekście zawarłem całą swoją wiedz związaną z handlem naszyjnikami nie tylko w Australii ale i w całej Unii.
Nie jest to nic niepokojącego ani dziwnego, takie przejście handlu do Internetu jest standardem w innych branżach. Multum małych producentów pierścionków nie posiadających dotychczas sklepów rzeczywistych zdobyło znaczny udział w handlu internetowym, są one poza zasięgiem wielkich molochów o skostniałych strukturach i zapyziałych poglądach.
Wystawiając na sprzedaż dowolną biżuterię należy zawsze dawać rzetelny i obszerny opis produktu, jeżeli kupiec wyczuje że próbujemy coś zataić to nie ma szans na sfinalizowanie transakcji. Tak to już jest że biżuteria musi być niezwykle dokładnie opisana, inaczej klienci nie będą nas traktowali z należnym nam respektem.
Nagroda jednak jest warta trudu, bez wątpienia ten rynek będzie się rozwijał i w przyszłości będą na nim dominować firmy z długą tradycją i wyrobioną renomą w Internecie.
Każdy producent bez względu na to czy produkuje wysokiej jakości naszyjniki czy niskiej jakości korale znajdzie w Internecie rynek zbytu ponieważ jest to niepojęcie ogromne monstrum o nieskończonych możliwościach. I tak dochodzimy do konkluzji, które od początku były nieuniknione. Po przeczytanie powyższego teksty nie można stwierdzić nic innego jak to że nie można sobie odpuścić handlu w Internecie. W dzisiejszym świecie firma nie prowadząca własnej strony internetowej nie istnieje, producenci bransoletek nie prowadzący sprzedaży w sieci skazują się na powolną i bolesną śmierć.