Konferansjerzy

przez | 26/03/2009

To właśnie na tamtej zabawie poznałam Tomka, mojego obecnego męża. Mimo iż organizacja imprez nie należy do sfery talentów mojej firmy, ta im się nawet udała. Zaproszeni konferansjerzy byli naszymi kolegami z działu obok, którzy z czystej przyjemności zabawy postanowili przewodzić i występować. Alkoholu też nie zabrakło w trakcie imprezy. Poznań też spisał się na medal – pogoda dopisała i mogliśmy bawić się na świeżym powietrzu. Początkowo organizacja imprez w firmie wyznaczyła zabawę na Konin (podobno wychodziło to taniej). Po sprzeciwie większości zaproszonych przeniesiono miejsce imprezy. Poznań był najbliższy dla wszystkich, przy tym miasto duże, wiele lokali do wynajęcia. Powodem zabawy było oczywiście święto pracy. Poświęciliśmy dzień wolny na szaleństwo integracji grupowej, tak ważnej w przypadku nowego zespołu. Tak też przekonywaliśmy kierownictwo firmy, gdy prosiliśmy o dofinansowanie, bo samą imprezę postanowiliśmy zorganizować po swojemu. Jako iż w firmie było wiele wewnętrznego niezadowolenia, a poszczególne grupy miały problem ze wspólną pracą, szybko uzyskaliśmy poparcie w zarządzie. Konferansjerzy zgłosili się sami, chcąc zapewnić sobie wyłączność prowadzenia. Niektórzy czują się na scenie jak ryba w wodzie, trudno mi to zrozumieć. Niestety, nasi świetni konferansjerzy srodze się zawiedli na prawie wyłączności, ponieważ w pewnym momencie każdy chciał wejść na przysłowiowy podest i zaprezentować się z jak najlepszej strony, nie mówiąc o ciągłym karaoke, które królowało w ogólnym ferworze. Organizacja imprez nie była więc czymś zaplanowanym, a raczej spontaniczną chęcią wspólnego przeżycia paru dobrych chwil. Tam też przypadkowo poznałam Tomasza, który zaprosił mnie do tańca. Rozmawialiśmy jeszcze potem, gdy nagle Tomasz zamyślił się i zasnął oparty o moje ramię. Może to śmieszne, ale rozczuliłam się. Następnego dnia odwiózł mnie do domu z imprezy. Poznań nigdy jeszcze nie wydawał mi się tak przyjemny, gdy wolno sunęliśmy po zakorkowanych ulicach. Żadnemu z nas się nie spieszyło. Następnie w pracy zaczął zachodzić do mojego pokoju, często rozmawialiśmy, choć zaczęło się od typowego wspominania zabawy. W zasadzie impreza podobała się wszystkim, z małymi zastrzeżeniami urażonych konferansjerów, którym odebrano przewodnictwo grupy.